Opowiadanie o niezwykłym śnie
Łukasz Kotynia IV C
Sam nie wiem, jak to się zaczęło. Otworzyłem oczy i znalazłem się w nieznanym mi miejscu. Dookoła mnie były łąki i kilka drzew. Czułem się zdezorientowany, trochę się bałem. Na drzewie zauważyłem szpaka Mateusza. Postanowiłem zapytać go, gdzie jesteśmy i co się dzieje. Mateusz powiedział, że to moja przygoda i ode mnie zależy, co się teraz stanie. Poprosiłem go, żeby poleciał ze mną.
Szliśmy już dosyć długo, bolały mnie nogi i byłem głodny. Mateusz zauważył karczmę, więc do niej weszliśmy. Kiedy byliśmy już w środku, podszedł do nas kelner, który od początku wydawał mi się znajomy. To był pan Kleks! Zaproponował nam, że poda coś, czego nigdy nie jedliśmy. Zgodziliśmy się. Pierwszym daniem była zupa. Była bordowa oraz miała w sobie ziemniaczki. Smakowała bardzo podejrzanie. Zapytaliśmy pana Kleksa, czemu zupa smakuje tak dziwnie. Odpowiedział: ,,Nie lubicie zupy muchomorowej?”. W tej sytuacji poprosiliśmy o drugie danie. Pan Kleks powiedział, że będzie to danie matematyczne i podał suma. Ta potrawa też była nietypowa. Sum był wielki i tęczowy, a w pysku miał jabłko. Gdy je wyjęliśmy, otworzył oczy i powiedział: „Nie jedzcie mnie, a spełnię każde wasze życzenie”. Powiedziałem, że chcę wrócić do domu. Wtedy sum zerwał się z talerza, a ja z trudem złapałem za jego ogon. Razem wylecieliśmy przez okno, a za nami Mateusz i pan Kleks. Lecieliśmy wysoko, ominęliśmy chmury i potem znaleźliśmy się w kosmosie. Nagle uderzył w nas meteoryt i trafiliśmy do innego wszechświata. Nagle sum powiedział: „Wstawaj, już siódma!” i obudziłem się.
Był to najdziwniejszy sen, jaki miałem. Trochę żałuję, że obudziłem się. Bardzo chciałbym, aby taka przygoda przytrafiła mi się naprawdę.